Dzisiaj temat trudny, kontrowersyjny, ale także niezwykle ważny. Jakość do ceny, cena do jakości, czyli jak nie dać się nabrać na kosmetyczne ściemy…  

Zastanawiałyście się kiedyś jak to możliwe, że dermapen w jednym miejscu kosztuje 200 zł, a w drugim 500 lub 700 zł? A może zwróciły waszą uwagę koszty endermologii, które w jednym gabinecie wahają się miedzy 90 a 100 zł, a w drugim to stawka około 300 zł. To kwestia różnicy w jakości czy może zwykłe naciąganie? Ta odpowiedź nie jest taka prosta, ale od początku…

Branża beauty w ostatnich latach rozwija się bardzo dynamicznie. Szczególnie w dużych miastach powstaje kilka jeśli nie kilkanaście nowych gabinetów kosmetycznych rocznie. Z jednej strony to bardzo dobra wiadomość dla klientów. Wzrasta konkurencyjność, niektóre usługi stają się coraz bardziej dostępne. Z drugiej jednak strony, ów wzrost nie dotyczy koniecznie jakości. Bardzo dużo gabinetów bazuje na sprzęcie gorszej jakości, mniej nowoczesnym, a przez to również mniej skutecznym. Wybierając sprzęt, a także kosmetyki o dwie lub trzy półki niżej, salony te są więc w stanie zagwarantować swoim klientkom ciekawe promocje, ale niekoniecznie już spektakularne wyniki określonych zabiegów.


Prosty przykład: oryginalne, certyfikowane urządzenie do zabiegu dermapen to wydatek kilku tysięcy złotych. Azjatycki jego odpowiednik – można kupić za kilkaset złotych (w internecie, o zgrozo, można znaleźć nawet quasi-dermapeny, które rekomendowane są do użycia w domu). Koszt urządzenia zwraca się w tym drugim przypadku dużo szybciej, można więc postawić na kilka dobrych promocji. Jest jednak jeden mały problem. Tylko w oryginalnym dermapenie (tym za te kilka tysięcy) wykorzystuje się molibdenowe igły, a więc takie, które nie uczulają alergików. Ale nie to jest najważniejsze. Te igły się nie tępią, więc podczas całego zabiegu urządzenie pracuje dokładnie tak samo. W przypadku „odpowiednika” igły mogą stępić się już w połowie zabiegu, a więc przez drugą jego połowę nie mamy do czynienia z pożądanym nakłuwaniem skóry i wprowadzaniem odpowiedniego preparatu, a zwykłym jej ciągnięciem, które raczej szkodzi, aniżeli pomaga. 

Takich przykładów zabiegów „wzorowanych na…”, „podobnych do…”, ale takich które właściwie nie są ani dermapenem, ani endermologią z prawdziwego zdarzenia, ani też profesjonalnym działaniem falą radiową wyliczyć można całkiem sporo. Zresztą skaza „zamienników”, a może lepiej „udawaczy” nie dotyczy tylko branży beauty. Ostatnio dziewczyny z @JuicyJar na swoim IG tłumaczyły, dlaczego soki, które mają 2-miesięczny termin przydatności nie mogą się nazywać cold-pressami. Szkoda tylko, że większość marek nie stawia na taką edukację swoich klientów.

Dla the Beauty Place zawsze liczyła się jakość tak produktów, sprzętu, jak i całej usługi. To kolejny temat, na który warto zwrócić uwagę. Certyfikowane maszyny, profesjonalne urządzenia to także wiedza o nich. Dobry i świadomy producent wraz z urządzeniem sprzedaje również pakiet szkoleń dla osób, które na tym urządzeniu będą pracowały. W przypadku „podróbek” mowy nie ma o takich szkoleniach, a jeśli już to w ograniczonym zakresie. Jak więc salon ma Wam dać gwarancję skutecznego zabiegu, jeśli nie przeszkolił odpowiednio osoby, która Wam ten zabieg wykonuje? Większość profesjonalnych kosmetologów nie godzi się na taką ściemę: nie chcą pracować na urządzeniach, co do których nie ma przekonania, nie są w stanie przewidzieć, jak się one zachowają albo takich, co do których wiadomo, że nie przyniosą oczekiwanych rezultatów. Dlatego zabiegi u nich kosztują czasami nawet 2 razy więcej.

Część z Was skarży się, że jako klientki jesteście zostawione same sobie i nikt nie troszczy się o Waszą wiedzę w zakresie kosmetyki. To smutna prawda, ale sporej części branży po prostu nie zależy na wzroście waszej wiedzy, bo za łatwo przyjdzie Wam wykrywanie ściemy. Nie jest jednak tak, że nie macie żadnych narzędzi. Na oficjalnej stronie producentów określonych urządzeń zawsze znajdziecie listy gabinetów, które pracują na tych właśnie urządzeniach (np. gabinety z oryginalnym dermapenem znadziecie tutaj http://www.dermapen.com.pl/gabinety). Poza tym, zawsze możecie w gabinecie przed zabiegiem, poprosić o odpowiedni certyfikat sprzętu, a także szkolenia obsługi. Możecie w końcu skorzystać z bezpłatnych, fachowych konsultacji, które rozwieją całkiem sporą część waszych wątpliwości. Przede wszystkim zaś pamiętajcie: nie ma nic za darmo, więc cudowne promocje, które zdają się sugerować, że pani kosmetyczka pracuje za pół darmo, niczego dobrego Wam i waszej skórze nie wróżą. Może więc w tym przypadku mniej (ale profesjonalnie), znaczy lepiej?

 

 

 

 

 

 

 

Początek strony UMÓW SIĘ NA WIZYTĘ